Trenerzy Mariusz Kuras, Krzysztof Lisiński:

Po dwóch porażkach, w meczu o 6 punktów przyszło nam mierzyć się z innym beniaminkiem – Zawiszą Bydgoszcz. Sztab szkoleniowy cały tydzień szukał nowych rozwiązań i w podstawowym składzie zaszło kilka zmian.

Franciszek Smuda powiedział kiedyś „Przed własną publicznością (..) przez 90 minut musimy być desperados”.

Po dokładnej analizie gry, znaliśmy mocne i słabe strony przeciwnika. Mieliśmy na to spotkanie swój plan i od początku go realizowaliśmy. Było dużo biegania, walki, wzajemnej boiskowej pomocy. Ambicja została nagrodzona w 19 minucie. Po akcji lewą stroną na strzał zdecydował się Maciek Badowski ,uderzenie zamieniło się jednak w podanie, które na gola zamienił Oliwer Smuniewski. Była to jego trzecia bramka w tych rozgrywkach.

Nasza radość nie trwała długo. Po jednej z kontr gości do wyrównania doprowadził Maciej Bakuniak. Po 30 minutach na tablicy widniał wynik 1:1. Oba zespoły nie były zadowolone z remisu i aktywnie dążyły do zmiany rezultatu.

Przed przerwą mieliśmy jeszcze jedną znakomitą okazję do zdobycia bramki, ale po rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karnym nie udało się, żadnemu z naszych zawodników skierować piłki do siatki. Po pierwszej połowie był remis 1:1. Mecz mógł się podobać zgromadzonym na trybunie kibicom. Tempo gry było wysokie, nie brakowało walki i zaangażowania wszystkich zawodników.

Druga połowa nie mogła rozpocząć się lepiej. W 52 minucie, po jednej z naszych akcji piłka znalazła się przed polem karnym, dopadł do niej Maciek Badowski i zaskoczył bramkarza Zawiszy (piłka odbiła się po drodze jeszcze od obrońcy). Najbardziej emocjonujący moment miał jednak dopiero nadejść. W 80 minucie, tuż przed polem karnym, Adam Koterba sfaulował zawodnika Zawiszy w sytuacji „sam na sam” z bramkarzem. Czerwona kartka i rzut wolny z niebezpiecznej odległości. Wybrnęliśmy z tej sytuacji, ale czekało nas ciężkie 10 minut. Jednak „grając w dziesiątkę też można wygrać – wystarczy, że każdy da z siebie 10% więcej”. I tak właśnie się stało, z małym wyjątkiem – każdy dał z siebie dużo więcej niż 10%. Biegaliśmy, walczyliśmy, nie odpuszczaliśmy. Na szczególną pochwałę zasługuje strzelec drugiej bramki Maciek Badowski, który w końcówce spotkania był wszędzie – od linii ataku, po linię obrony. Dowieźliśmy rezultat do końca i mogliśmy się cieszyć z pierwszego, historycznego zwycięstwa w CLJ.

Nie mieliśmy w tym spotkaniu słabych punktów. Każdy zawodnik był potrzebny, nieważne czy zagrał cały mecz, czy kilka minut. Każdy dołożył cegiełkę do tego małego sukcesu.

Po meczu wspólne świętowanie na boisku oraz w szatni. Naładowani pozytywną energią czekamy na kolejny weekend, kiedy podejmiemy u siebie zespół Lecha Poznań.

Zdjęcia: Pani Sylwia Kędzierska - dziękujemy!